Nie tylko zbiórki darów i środków finansowych w tradycyjnej formie trafiają do Ukrainy. Również posiadacze kryptowalut wspierają ten kraj. Ukraiński MON za pomocą wirtualnej waluty kupuje broń, ale też środki niezbędne dla ludności cywilnej. Trzeba jednak uważać, gdzie wpłacamy kryptowaluty. Dla Rosjan może być to bowiem ostatnia deska finansowego ratunku. Możliwe są więc ataki cyberprzestępców lub akcje dywersyjne.
Świat zachodni mobilizuje się i nie ustaje w pomocy dla zaatakowanej Ukrainy, która apeluje nie tylko o pomoc humanitarną, ale też o dostawy broni oraz amunicji. Co ważne ukraińskie Ministerstwo Obrony Narodowej akceptuje wpłaty w formie kryptowalut, np. Bitcoina, Ethereum, Polkadot i Tethera. Stworzono w tym celu fundusz o nazwie Crypto Fund of Ukraine, a poinformowano o tym na oficjalnym koncie państwa na Twitterze.
W szóstym dniu agresji rosyjskiej Ukrainie przekazano CryptoPunk#5364, czyli część kolekcji NFT opartej na sieci blockchain Ethereum. Inspiracją dla tego eksperymentalnego projektu był ruch cyberpunk, a studio Larva Labs wyemitowała zaledwie 10 tys. CryptoPunk. Szacuje się, że część przetransferowana na konto Ukrainy jest dziś warta ok. 230 tys. dolarów. Choć niewykluczone, że jego wartość wzrośnie jeszcze bardziej, bo jest w rękach kraju, któremu chce pomagać niemal cały demokratyczny świat.
Czarny rynek i kryptowaluty to mit
We wtorek Michael Chobanian, założyciel ukraińskiej giełdy kryptograficznej, który pomaga Ministerstwu Transformacji Cyfrowej w obsłudze darowizn, informował, że wydano ok. 14 z już ponad 50 milionów dolarów, które pochodziły z wpłat na Crypto Fund of Ukraine. Niemal z każdą godziną rosną jednak zarówno wpłaty jak i wydatki. Całkowita wartość przekazanych środków jest niezwykle zmienna i trudna do oszacowania, choćby dlatego, że stronie ukraińskiej przekazuje się też mniej popularne tokeny. Bardziej szczegółowe dane zapewne poznamy dopiero po ustaniu walk.
Wirtualne fundusze – poza bronią – pomogły w zakupie zapasów dla cywili, w tym jedzenia oraz paliwa. Co ciekawe, większość z tych produktów opłacono za pomocą kryptowalut – bez konieczności zamiany ich na waluty tradycyjne.
– Przestrzegam przed myśleniem, że jeśli zakupiono broń i opłacono transakcję kryptowalutami, to na pewno sprzęt pochodzi z czarnego rynku. Po prostu coraz więcej firm uznaje kryptowaluty, strona ukraińska jest warta zaufania, a w sytuacji agresji na ten kraj trzeba sięgać po nadzwyczajne środki. Dziś nikt nie rozmawia przecież o technicznych szczegółach rozliczeń, choćby o podatkach. Na pewno jednak kryptowaluty mogą po raz kolejny pokazać się światu jako narzędzie, które w niczym nie ustępuje tradycyjnym środkom płatności, a w pewnych warunkach nawet je przewyższa – tłumaczy Bartosz Bilicki, prezes zarządu SmartVerum, startupu który tokenizuje sztukę i tworzy „artystyczny” metaverse.
PussyRiot i polskie startupy na rzecz Ukrainy
Nie tylko oficjalne rządowe struktury zbierają wirtualne środki na rzecz Ukrainy. PussyRiot, znana grupa aktywistek prowolnościowych znajdująca sie na „czarnej liście” prezydenta Rosji, utworzyła organizację kryptowalutową. UkraineDAO ma na celu zbieranie funduszy dla zaatakowanego kraju. Nadieżda Tołokonnikowa, współzałożycielka ruchu, zawiązała współpracę z Trippy Labs oraz PleasrDAO, by zorganizować sprzedaż 10 tys. tokenów, na których znajduje się widoczna flaga Ukrainy. Pieniądze mają zostać przekazane organizacjom pomagającym cywilom.
Polskie środowisko startupów działających w oparciu o kryptowaluty również zorganizowały wspólną zbiórkę. Pomysłodawcą akcji jest startup Subme.app, a środki są przekazywane do bramki płatności obsługiwanej przez firmę Ari10, która konwertuje krypto na walutę tradycyjną i przekazuje do Polskiej Akcji Humanitarnej. Każda firma, która wesprze działanie akcji, może zamieścić swoje logo, manifestując tym samym sprzeciw wobec inwazji.
Kryptowaluty ostatnią finansową nadzieją agresora?
– Trzeba pamiętać o tym, że możliwość zakupu broni i innych towarów ze środków zgromadzonych na portfelach kryptowalutowych to miecz obosieczny. Podobny mechanizm mogą wykorzystać Rosjanie. Dla nich może to być jeden ze sposobów na obejście sankcji i wykluczenia ich z systemu SWIFT. Ze względu za zdecentralizowany charakter technologii blockchain trudno będzie sprawdzić, kto tak naprawdę dokonuje zakupu, a tym bardziej na odgórne wykluczenie Rosjan z systemu giełd kryptowalutowych – wyjaśnia Bartosz Bilicki ze SmartVerum.
Niewykluczone również, że w najbliższym czasie nasilą się ataki z wykorzystaniem scamu lub innych technik cyberprzestępczych wymierzonych w posiadaczy kryptowalut, dokonywanych przez rosyjskich hakerów. Eksperci przestrzegają, więc żeby posiadacze wirtualnej waluty, którzy chcą przekazać ją ukraińskiej stronie, bardzo dokładnie sprawdzali na jakie konto transferują kryptowalutę.
– Kryptowaluty mogą stać się dla Władimira Putina ostatnią ekonomiczną deską ratunku, aby uchronić swój kraj przed upadkiem gospodarczym. Niewykluczone, że desperacja oraz pogarszająca się cały czas sytuacja finansowa Rosji będzie popychać go do coraz bardziej nieobliczalnych ruchów, a współpracujących z nim cyberprzestępców, do agresywnych ataków na osoby posiadające kryptowaluty. Choć warto pamiętać, że to grupa Anonymous odnosi większe sukcesy, a przecież działa ona na rzecz Ukrainy – mówi CEO SmartVerum.